Listy zza oceanu
Dzisiaj będzie prawdziwa gratka, takie typowe "to se uz nevrati". W dobie internetu, kiedy cały świat jest na wyciągnięcie ręki a z Międzynarodową Stacją Kosmiczną urządza się koncerty live może to być nawet niezrozumiałe. A jednak! Papierowe listy zawsze miały w sobie coś niezwykłego. Czasem się zastanawiam czy w pogoni za nowoczesnością czegoś nie utraciliśmy bardzo ważnego...?
Zapraszam do korespondencji, która dotarła do mnie jeszcze we wakacje. Na pewno, że niejednemu Czytelnikowi Braciszka łezka się w oku zakręci... Dołączam się też do pytania - gdybyście mieli więcej takich wspomnień dajcie znać. Z największą przyjemnością czytam właśnie takie maile. Dziękuję.
40 lat temu, 25 maja 1973r. jacht "Polonez" zawinął do Plymouth. Po 272 dniach rejsu kapitan Baranowski zamknął wielkie koło - ukończył drogę dookoła świata.
Plymouth – Newport – Kapsztad – Hobart (Tasmania) – Stanley (Falklandy) – Plymouth - 35 424 mil morskich.
Wielu młodych ludzi, z wypiekami na twarzy, śledziło wtedy to wydarzenie. Kapitan Baranowski w fantastycznym programie "Ekran z Bratkiem" opowiadał o przygotowaniach do rejsu. Potem przysyłał meldunki z trasy. Byliśmy jakby uczestnikami tej wyprawy. Można było też wysłać pozdrowienia, które kapitan odebrał w Hobart na Tasmanii. W zamian za to każdy dostał kartkę z podziękowaniami.
Ciekawe ile takich kartek jeszcze przetrwało...
Jola