Wielka Pętla Wielkopolska
Tydzień temu miałem przyjemność wziąć udział w tzw study-tour promującym Wielką Pętlę Wielkopolski. Zaproszenie obejmowało dwa etapy spływu barką, zwiedzanie okolicy i dobrą zabawę, więc jak tu nie skorzystać (chociaż gips na ręce)?
Organizatorom i współuczestnikom serdecznie dziękuję za miło spędzony czas, a wszystkich Czytelników zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć i krótkiej relacji.
Najważniejsza na takich wyjazdach jest oczywiście pogoda, a na nią na szczęście możemy w Polsce liczyć zawsze. Już od piątku rano lało tak zajadle, że Polski Bus mógłby podstawić do Łodzi łódź wycieczkową zamiast autokaru. Z niewielkimi odchyleniami taki trend utrzymał się aż do niedzieli wieczór...
Nad wyraz punktualnie o wyznaczonej godzinie zebraliśmy się wszyscy przed dworcem w Poznaniu i zaczęła się nasza wielka przygoda. Dojazd do hotelu L′ASCADA w Śremie choć jeszcze w nieco sztywnej atmosferze trwał dużo krócej niż się wszyscy spodziewaliśmy. Pokoje duże, wygodne, z łazienką, ogromnym tv i co najważniejsze - dostępem do internetu kusiły pławieniem się w błogim nicnieróbstwie ale korzystając z nadprogramowej godziny wolnego przed kolacją pozwoliłem sobie zwiedzić Śrem póki jeszcze widno.
Zaczepione w monopolowym Śremianki(?) zasugerowały istnienie tylko dwóch obiektów wartych obejrzenia: promenady i wieży ciśnień... niestety skierowały w złą stronę. Miałem więc okazję zobaczyc most nad Wartą i - jak się okazało - całkiem atrakcyjne okolice rynku z ratuszem z 1838, kościoły pw Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej i Świętego Ducha oraz areszt i kilka mniej lub bardziej zabytkowych domów mieszkalnych.
Podczas pysznej kolacji ostatecznie wszyscy się poznaliśmy i atmosfera rozluźniła się do tego stopnia, że zaplanowane na dwie godziny "animacje nt turystyki wodnej regionu" wcale nie musiały być animowane i przeciągnęły się prawie do drugiej w nocy siejąc istne spustoszenie w zapasach piwniczki hotelowej.
W sobotę "nie ma, że boli" śniadanie skoro świt o 8 i w drogę na przystań "Pod Czarnym Bocianem" w Nowym Mieście nad Wartą. Uczciwie trzeba przyznać, że ośrodek na wysokim europejskim poziomie - według zapewnień naszego pilota jedyny tak nowoczesny na terenie całej Pętli Wlkp.: pływające pomosty w tym jeden dedykowany dla kajakarzy, prąd i woda dostępne na kei, w planach instalacja do odbioru ścieków i oczywiście prysznic, toaleta, pralnia(!), i ośrodek gastronomiczny. Tawerna w weekend otwarta dla wszystkich, w tygodniu pozostaje wyłącznie do dyspozycji gości ośrodka.
30km spływ do Śremu pokonaliśmy w strugach deszczu podziwiając przyrodę. Rzeka, choć miejscami uregulowana, ustrzegła się surowego betonu na rzecz nieźle komponujących się "gruzowisk" kamieni. Spotykaliśmy mnóstwo ptaków w tym czaple, kaczki, łabędzie oraz rybaków zasiedlających każde dogodne miejsce nad brzegami. Nasza barka, powstała z przebudowanej szalupy ratunkowej z m/s Batory, pasowała do krajobrazu dużo lepiej niż robiłyby to "przeszklone klocki" jakie miałem okazję widzieć choćby na kanałach południowej Francji. Nie można jednak zaprzeczyć, że w tak mokrą pogodę jaką trafiliśmy rozwiązania typu np. Nicols 1010 byłyby wygodniejsze.
W kwestii technicznej: Voyager ma 10,6m długości, 3,3m szerokości, ok 0,6m zanurzenia, stacjonarny silnik 52KM, zbiornik paliwa 500l, wody 400l, ster strumieniowy i pali od ok 2l/h. Więcej szczegółów na stronie właściciela: www.wartaczarter.pl.
Po trzech godzinach na najmniejszych obrotach dotarliśmy do Śremu gdzie czekał na nas obiad we włoskiej restauracji podobno smaczny - nie wiem, nie będę się wypowiadał: poza polską pizzą i spaghetti bolognese nie lubię włoskiej kuchni... Czas wolny do wieczora poświęciłem na odespanie śniadania.
Jako ciekawostkę dodam, że ze względu na odbywające się w restauracji wesele, hotel udostępnił nam na czas kolacji apartament z własnym aneksem kuchennym i tarasem wyposażonym (w cenie pobytu) w przepiękny zachód słońca i błękitne niebo!
W niedzielę morderstwo! Kazali nam wstać na śniadanie o 7 w nocy. Na szczęście do śniadania można było zamówić cudowne kakao co pozwala wybaczyć tak szaloną porę. W ogóle trzeba podkreślić, że hotel L′ASCADA karmił nad wyraz smacznie i obficie. Stoły wręcz uginały się od przeróżnych delicji i frykasów z kruchutką golonką pierwszego wieczora na czele.
Kolejne 30km do Puszczykowa upłynęło nam w luźnej atmosferze choć z często przelatującymi opadami i przygodami. Nie dajcie się zwieść spotykanym przy prawym brzegu zielonym bojkom! Wszystkie są zdryfowane i powinny (na śródlądziu) oznaczać lewy kraniec toru wodnego. Niestety uśpiony rozluźnieniem i mijanymi prawą burtą zerwanymi ze swojego miejsca zielonymi pławkami gdy tylko zobaczyłem boję czerwoną władowałem nas prosto na kamienie biorąc ją całkiem niesłusznie lewą burtą... Uczestnicy mieli z tego powodu wielki ubaw i przeszli na "per ty" ale właściciel przeżył pewno sporo stressu a ja chyba się ze wstydu pod ziemię powinienem zapaść. Mam nadzieję, że dzięki temu już nigdy nie pomylę kolorów - w poniedziałek dzwoniłem do Marka i podobno obyło się bez strat materialnych. Jeżeli się kiedyś znów spotkamy przy okazji jakiegoś SIZu obiecuję przyjechać z dobrą flaszką i jeszcze raz przepraszam.
Na zakończenie rejsu spotkanie z masą krytyczną kajakarzy. Nie powinno się uprzedzać, ale nazwa jakoś podejrzanie kojarzy się z łódzką masą krytyczną cyklistów - cyklicznie paraliżującą miasto, wzmagającą antagonizmy i nienawiść wszystkich mieszkańców do rowerzystów i wzajemnie... Pomachaliśmy sobie kurtuazyjnie i czym prędzej pojechaliśmy do Muzeum Arkadego Fiedlera zakosztować kultury i pasji prawdziwego podróżnika i pisarza "pełną gębą". Wspaniałe miejsce, wspaniałe wspomnienia i przede wszystkim wspaniały człowiek! Do zobaczenia oprócz najbardziej rzucających się w oczy replik Santa Marii i Hurricane z dywizjonu 303 są niezliczone okazy i pamiątki z wypraw autora "Ryby śpiewają w Ukajali", "Kanada pachnąca żywicą", "Dziękuję ci, kapitanie" i innych książek mojego dzieciństwa...
Na Wielką Pętlę Wielkopolską bardzo chętnie wrócę - w końcu chęć jej opłynięcia była jedynym motywem zrobienia patentu motorowego. Marzy mi się rejs w okolicach Konina po "ciepłych jeziorach Ślesińskich" i odwiedzenie Gopła. Cały szlak Wielkiej Pętli Wielkopolskiej liczy 687,9km i obejmuje rzeki Wartę (od Konina do Santoka), Noteć (od Santoka do Nakła) i Kanał Bydgoski. Podobno na opłynięcie całości razem ze zawiedzeniem towarzyszących atrakcji i zabytków potrzeba 28-30 dni na szczęście czarter "one-way" jest tylko kwestią dogadania z wynajmującym lub zgrania terminów z drugą załogą (czarter etapowy tam i z powrotem). Dzięki międzynarodowej drodze wodnej E70 z pętli można popłynąć dalej na zachód i dostać się do Amsterdamu, Wenecji i gdzie tylko dusza zapragnie w Europie Zachodniej.
Na uwagę zasługuje strona promująca tą trasę: dzięki niej można zaplanować wycieczkę (dowolnym środkiem transportu), uzyskać informacje o okolicy, atrakcjach a nawet pobrać aplikację na telefon.
Ammiszaddaj
Specjalne podziękowania za organizację i zaproszenie:
Irena Frąckowiak
Specjalista ds. Promocji
tel. 61 66 45 238
e-mail: irena.frackowiak@wot.org.pl
e-mail: promocja@wot.org.pl
WIELKOPOLSKA ORGANIZACJA TURYSTYCZNA
61-737 Poznań, ul. 27 Grudnia 17/19
tel. 61 66 45 234, 61 66 45 233, fax 61 66 45 221
NIP 778-14-13-656, Regon 634538527
www.wot.org.pl
www.wielkopolska.travel
www.turystyka-kulturowa-wlkp.pl
I jeszcze kilka z komórki po zapchaniu karty w aparacie:
Zdjęcia z artykułu są udostępnione na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0 Polska (CC BY-NC-SA 3.0 PL), oryginały 5Mpix dostępne komercyjnie po uzgodnieniu warunków.